czwartek, 27 sierpnia 2015

Jak zostać mądrą księżniczką

Nieśmiałość i lęk przed nieznanym, to zmora niektórych dzieci. Ta bajka ma na celu przełamanie obaw przed poszerzeniem strefy komfortu i ukazanie korzyści jakie płyną z odkrywania nieznanego.


     Za siedmioma ulicami, za siedmioma sklepami, całkiem niedaleko dużego osiedla, w małym domku z ogródkiem mieszkała wraz z rodzicami, dziewczynka o imieniu Asia.
Asia była najzwyklejszą dziewczynką pod słońcem. No, może nie była zbyt duża. Właściwie to była najniższa w klasie Ic, i wszyscy wołali na nią Mała Asia. To bardzo smuciło dziewczynkę, bo wcale nie chciała być mała. Marzyła by być już dużą i to nie tylko dorosłą, ale pragnęła być jedną z najwyższych dziewczynek w swojej klasie, by już nikt nigdy nie nazwał ją „Małą Asią”.
Asia ukończyła siedem lat i choć dziadek cały czas przypominał jej o tym jaka już jest dorosła i odpowiedzialna, to Asia wcale a wcale się taka nie czuła. W klasie miała tylko jedną koleżankę, z którą czasami rozmawiała. Za to bardzo często dokuczali jej chłopcy, wrzeszcząc za nią na przerwach – Maluch, Mała Asia, Mała Asia! - Nienawidziła ich za to. Przez to wszystko Asia, która i tak z natury była wstydliwa, wstydziła się jeszcze bardziej. Do głowy jej nie przyszło aby zacząć rozmowę z jakąś dziewczynką z klasy. Bała się, że zaczepiona dziewczynka, zamiast miło z nią porozmawiać, będzie się naśmiewała z Małej Asi. Dlatego bohaterka naszej historyjki, zamiast bawić się z dziećmi na przerwach, nawiązywać przyjaźnie i znajomości, uciekała w świat fantazji. Wyobrażała sobie królewskie bale, na których tańczy jako jedna z najpiękniejszych księżniczek, przygody, w których ratuje świat, elfy i wróżki, które czarami odmieniają jej życie.
Tak upłynął Asi samotny rok szkolny. Odbyło się uroczyste zakończenie roku, dumni rodzice podziwiali jej pierwsze w życiu świadectwo szkolne, na którym było wyraźnie napisane, że Asia zdała do drugiej klasy. A następnego dnia nastały wakacje.....

Jak cudownie było wylegiwać się w łóżeczku, nie musieć wstawać tak wcześnie. Asia była prze szczęśliwa. Również dlatego, że przyjechała do niej babcia, aby opiekować się wnuczką, gdy rodzice będą w pracy. Babcia jest kochana, gotuje pyszne obiadki, zna mnóstwo ciekawych historyjek. Pozwala na wszystko i czasami nawet, potrafi się bawić zabawkami. Taak, wakacje są cudowne – myślała Asia.
Czas mijał, upłynęły dwa pierwsze tygodnie wakacji, aż tu nagle stało się coś, co się po prostu nie mieści w głowie!
Babcia dostała zaproszenie na wyjazd do sanatorium. Tak nagle, bez uprzedzenia. Asia nie mogła tego pojąć, ale najgorsza w tym wszystkim była reakcja rodziców. Wiecie co oni wymyślili? Postanowili wysłać Asię na kolonie!!!
Asia płakała cały dzień, nie chciała nic jeść.
- Ci rodzice nic nie rozumieją! - myślała - Jak mogą tak mnie krzywdzić?
Na nic się zdały tłumaczenia babci, że taki niespodziewany wyjazd do sanatorium to dar losu, że takie okazje się nie zdarzają, że jedzie ze swoją przyjaciółką, i że wróci zdrowsza i wypoczęta itd. itd. Dla Asi nie miało to znaczenia, czuła się źle bo skrzywdziła ją nawet jej ukochana babcia. Jak mogła ją tak zawieść?
A rodzice? Oni też próbowali opowiadać jak to fajnie jest na tych koloniach, jakie przygody ją czekają, nowe koleżanki, koledzy.
– Aha – myślała Asia – czekają mnie trzy tygodnie dokuczania, samotności i to jeszcze gorzej niż w szkole, bo do domu wrócę dopiero po baaardzo długim czasie. Oczywiście próbowała wyjaśnić rodzicom swoje obawy, ale rodzice jej nie wierzyli, mówili tylko, że przesadza.
I co wy byście zrobili w takiej sytuacji? Asia potrafiło tylko jedno. Płakała rzewnie w poduszkę i wyobrażała sobie jak odchodzi w świat. I niech rodzice żałują, że ją tak skrzywdzili. Kiedy wyobrażała sobie tę sytuacje, było jej jeszcze bardziej żal samej siebie, więc płakała więcej, tak że niemal zabrakło jej łez, lecz nic a nic to nie zmieniło.

W przeddzień wyjazdu, rodzice spakowali Asi wielką torbę na kółkach. Mama wyjaśniła co wkłada do środka, jak używać niektórych rzeczy, np. płynu do prania. Strasznie dużo ich tam zapakowała. Po wielkim mocowaniu się, upychani oraz dociskaniu, udało się w końcu zapiąć suwaki w napęczniałej od nadmiaru zawartości torbie. Tata zastanawiał się jak potem Asia sama to wszystko spakuje i jak poradzi sobie z zapinaniem, ale mama ucięła rozważania, mówiąc że duża już córeczka poprosi panią opiekunkę o pomoc.

Wieczorem układając Asię do snu, mama dwa razy dłużej czytała dziewczynce książkę i trzy razy mocniej ją wyściskała przed zgaszeniem światła. Mówiła, że jest z niej dumna, ale Asia wolała myśleć, że mama ma wyrzuty sumienia i stąd ta cała troska oraz komplementy.
Mama wychodząc z pokoju zgasiła światło....

Asia długo nie mogła zasnąć, wierciła się, płakała i bała. Bała się wyjazdu, nadal, ale prócz tego bała się jeszcze stwora spod łóżka. Zawsze, kiedy czuła się źle ten stwór dawał o sobie znać. A to skrobaniem, a to mruczeniem, czasami trzaskaniem. Asię paraliżował strach tak bardzo, że obgryzała paznokcie. Oczywiście nikt jej nie wierzył, gdy opowiadała o stworze. Mama beształa ją tylko za paznokcie, a o stworze nawet słyszeć nie chciała.

Rozumiecie więc, jak bardzo Asia bała się tej nocy?
I jak to zwykle bywa, właśnie w takiej beznadziejnej sytuacji, nastąpiły rzeczy niezwykłe. Zaczęło się od chichotania, gdzieś pod sufitem.
Asia spojrzała w tamtym kierunku i zobaczyła świecący punkcik, który stopniowo rósł i rósł, aż stał się białą, chichoczącą panią, ze skrzydełkami ważki.

Asia w pierwszym odruchu schowała się pod kołdrę, ale zaraz pomyślała, że ta pani jest ładna i się śmieje, więc nie może być zła, tylko musi być dobra.
Wystawiła czubek głowy, tak aby obserwować świecącą postać. Chichocząca pani sfrunęła z sufitu i usiadła na brzegu asiowego łóżka.
- Witaj księżniczko, jestem Ciocia Śmieszka, dobra wróżka. Przychodzę do wszystkich dzieci, które za dużo płaczą, by je rozśmieszyć. Ty ostatnio pobiłaś olbrzymi rekord. Płakałaś najwięcej ze wszystkich dzieci na świecie, więc oto jestem by Ci pomóc i przywołać uśmiech na twojej buzi.
Asia nie była w stanie nic powiedzieć, obserwowała tylko prześliczną Ciocię Śmieszkę i słuchała z niedowierzaniem, tego co ona mówi. Trzeba przyznać, że ciocia Śmieszka była wyjątkowa. Śmiała się tak pięknie i była taka ładna, że Asia gdyby nie strach też by się z nią chętnie pośmiała.

Tymczasem dobra wróżka kontynuowała swoje wyjaśnienia.
- Joanno, ty jeszcze tego nie wiesz, ale jesteś prawdziwą księżniczką z Krainy Tajemnic. Czy chciałabyś zobaczyć swoje królestwo, czy wolisz pozostać tutaj i być Małą Asią?
Asia nie dowierzała, temu co słyszy. Owszem, nie raz marzyła o tym i często bawiła się w księżniczkę, ale w Krainie Fantazji przecież nigdy nie była. A co z rodzicami, oni też są z tej krainy?
Ciocia Śmieszka chyba czytała w jej myślach.
- Księżniczko, Kraina Tajemnic rządzi się innymi prawami niż zwykłe życie tutaj. Tam czas płynie zupełnie inaczej, a każdy z nas może żyć jednocześnie w dwóch światach, tutaj i tam. Oczywiście jeśli tylko bardzo tego chce. Teraz nadszedł moment abyś i ty podjęła decyzję, czy chcesz żyć również w Krainie Tajemnic. Życie tam jest przepiękne, pełne baśniowych zwierząt, przygód ale i trudnych wyborów. Jeśli masz dobre serce nie masz się czego obawiać. Lecz ostrzegam, czasami może być groźnie. Aby dostać się do Krainy Tajemnic należy wykazać się wielką odwagą – czy jesteś na to gotowa?
Asia zaczęła szybko przypominać sobie, jak bardzo zawsze chciała być księżniczką. Mieć damy dworu, stroje, klejnoty, mnóstwo przyjaciół do zabawy. Nadal nie mogąc wykrztusić słowa, kiwnęła głową na znak gotowości.
- A więc Wasza Wysokość – och jak bardzo podobał się Asi ten tytuł, aż ciarki ją przeszły po plecach ze szczęścia – zapraszam na pierwszy sprawdzian. Zaraz przyjdzie do ciebie twój przewodnik. Czekał on na ten moment od wielu miesięcy. Tylko on może cię zaprowadzić do twojego księstwa. Nie wolno ci stchórzyć, pamiętaj o tym – zachichotała ciocia Śmieszka.
Asia z przerażenia otworzyła szeroko oczy, czuła jakiś wielki podstęp, jednak na wycofanie się było już za późno.
- Do zobaczenia w Krainie Tajemnic księżniczko, pamiętaj nie bój się niczego – powtórzyła odlatując wróżka. I tak jak się pojawiła, tak zniknęła, jako mały punkcik na suficie.
Zapanowała zupełna ciemność. Taka najgłębsza, jak to zawsze zaraz po zgaszeniu światła, zanim wzrok przyzwyczai się do ciemności.
I właśnie w tych otchłaniach czerni, spod łóżka zaczęły wydobywać się pomruki. Łóżko lekko podskakiwało, a Asia znów nakryła się kołdrą dygocąc ze strachu. Przez moment myślała, że serce podejdzie jej do gardła. Drżąc, szybko analizowała wszystko co się wydarzyło i przypomniała sobie słowa wróżki, by niczego się nie bała, i że jest to tylko test. Tej myśli dziewczynka uchwyciła się kurczowo, akurat w chwili, gdy spod łóżka wylazło coś wielkiego, chrumkającego i sapiącego. To coś, po dłuższej chwili zaczęło pogwizdywać sobie, chyba tak dla zabicia czasu.
Asia zdziwiona, wyjrzała jednym okiem spod kołdry. Przy jej łóżku stał wielki włochaty stwór z rogami. Wyglądał jak ogromny, czarny pompon. Asię to duże coś najpierw przestraszyło, ale zaraz potem wyczuła przyjacielskie nastawienie. Może to przez to, że wygwizdywał wesołą melodyjkę?
Asia postanowiła być odważna. Wyszła spod kołdry i przyglądała się ciekawie rogatemu pomponowi, choć w każdej chwili była gotowa by znów schować się pod kołdrę.

Stwór widząc, że Asia w miarę opanowała się, przestał gwizdać. Odchrząknął i zaskakująco cieniutkim głosikiem zaczął mówić:
- Wasza Wysokość, jestem twoim przewodnikiem do Krainy Tajemnic. Mam cię tam dostarczyć całą i zdrową, jeśli tylko tego zechcesz. A ty, jeśli się dobrze spiszę, w nagrodę odznaczysz mnie imieniem.
Asia jeszcze nie była w stanie wydobyć z siebie głosu. Pamiętajmy że była bardzo nieśmiała i wstydliwa. Lecz cieniutki głos stwora przekonał ją na tyle, że była skłonna mu zaufać. Postanowiła podejść do niego by go dotknąć. Ostrożnie wyciągnęła dłoń i pogłaskała niezwykle miękkie futro. Włosy te nie przypominały sierści żadnych znanych dotąd Asi zwierząt. Były grube, mięciutkie, trochę takie jak wełna, z której babcia dziergała swetry na drutach.
- Jaka jest decyzja Waszej Wysokości ?– zapiszczał stwór – przenosimy się?
- Dobrze – cienkim głosikiem odpowiedziała Asia spuszczając głowę, tak jak to zawsze robią dzieci, które są bardzo ale to bardzo nieśmiałe.
- Zapraszam, więc do podróżowania. Proszę się we mnie wtulić i mocno trzymać.
Asia, przylgnęła do miękkiego futra stwora. Próbowała go objąć, ale on składał się chyba z samych włosów. Umościła się w nim więc, otulając jak ciepłym szalem.
- Prawdziwy pompon – zdążyła tylko pomyśleć zanim jakaś siła zassała ją razem ze stworem do niewidzialnego portalu, a zaraz potem wyrzuciła na coś miękkiego.

                                                                                   ***

Potoczyli się razem po lawendowej, pachnącej trawie. Był dzień, śpiewały ptaki, dookoła łąki na której wylądowali, rosły różowe drzewa. W oddali na wzgórzu stał... zamek? Zamek, a może coś, co w normalnych bajkach powinno być zamkiem. Ta budowla wyglądała jak muszla wielkiego ślimaka, tyle że z dużą ilością okiem i chorągwiami na szczycie.
- Oto cel naszej podróży Wasza Wysokość. Gdy przekroczymy wrota twojego zamku, nagrodzisz mnie imieniem, dobrze?
- Dobrze – nadal cicho i nieśmiało odpowiadała Asia
Ruszyli w drogę ku zamkowi. Asia przyglądała się ukradkiem stworowi. Co za dziwne stworzenie z niego było. Nie miał nóg, poruszał się chodząc chyba na tych swoich włoso-sznurkach, rogi wyrastały... chyba z głowy – jeśli ją miał tam w środku. Oczy były w normalnym miejscu, ale chyba wyrastały na specjalnych sznurkach, tak jak rogi u ślimaka. A buzia to była długa, cienka trąbka zakończona ustami. Nie wiadomo czy miał uszy, za to wydawał dużo dźwięków charkająco-chrumkających.
- I ten piskliwy głosik – myślała dziewczynka – Ależ on jest śmieszny i sympatyczny, szkoda że tyle czasu się go bałam.
Wędrowali sobie równym krokiem (o ile jedno z nich kroczyło), w milczeniu i podziwiali otaczającą ich niezwykłą przyrodę. Ciocia Śmieszka miała rację, ta kraina jest piękna i zupełni inna niż nasz ludzki świat. Droga nie była ani twarda, ani kamienista, bardziej przypominała bieżnię, która biegnie wokół boiska przy szkole Asi. Nie była też jednolitego koloru, przez całą jej długość biegły tęczowe fale. Niektóre krzewy przy drodze, miały zamiast kwiatów puchate kłębuszki w pastelowych kolorach. Asia dotknęła jednego z nich, a puch oblepił jej palce. Próbowała go strzepnąć, ale to coś za bardzo nie chciało się odkleić. Stwór obserwował poczynania dziewczynki:
- To się je – wyjaśnił – spróbuj, jest nawet dobre.
Asia oblizała palec, faktycznie te puszki smakowały jak wata cukrowa, choć nie były aż tak słodkie. Od teraz korzystając z każdego mijanego krzewu, do woli częstowała się różnymi kolorami puszków.
- Ciekawe – myślała – czy te owoce są jak słodycze? Czy też mają witaminy, i czy mama pozwalałby mi je jeść przed obiadem?

Powoli dochodzili do zamku. Zaczęli się już wspinać po wzgórzu i wtedy właśnie zleciała do nich Ciocia Śmieszka.
- Gratuluję księżniczko – zachichotała – jestem z ciebie dumna, dałaś wyraz prawdziwej odwagi, stając oko w oko ze swoim strachem. Widzę też, że chyba się polubiliście.
Asia z uśmiechem pokiwała głową. Słowa wróżki ośmieliły ją i i dodały otuchy. W końcu to jest ktoś, kogo już zna, więc powoli przestawała się wstydzić.
Ciocia Śmieszka wzięła lepką od pianek rączkę Asi i tak trzymając się za ręce, powędrowali ku bramie wielkiej muszli.

Przed grubymi, drewnianymi, okutymi żelazem wrotami zatrzymali się. Ciocia Śmieszka pociągnęła za łańcuch wiszący z prawej strony bramy. Dobiegły ich odgłosy dzwonienia zza murów, po czym uchyliło się małe okienko, przez które wyjrzała szara, wąsata twarz.
- Kto tam? – zapytała basem twarz.
- Jej Wysokość z Ciocią Śmieszką i stworem bez imienia – odpowiedziała wróżka.
Okienko zamknęło się z trzaskiem. Po drugiej stronie bramy coś zaszurało i wrota z łoskotem otworzyły się.
Ruszyli. Stwór zaczął wydawać przedziwne dźwięki, wręcz popiskiwać, chyba coś się z nim działo.
- Aaaa tak – przypomniała sobie Asia– on się cieszy, że zaraz dostanie imię.
Zanim wyszli z korytarza bramy, Asia zatrzymała się. Jej towarzysze uczynili to samo. Zapadła uroczysta cisza, ponieważ wszyscy wiedzieli co ma teraz nastąpić. Asia gorączkowo próbowała sobie wyobrazić lub przypomnieć jak powinna wyglądać taka ceremonia nadania imienia. Przez głowę przelatywały jej różne obrazy z chrzcin małego kuzyna Pawełka, ale to nie, nie pasowało do tej chwili.
- O już wiem – pomyślała przypominając sobie scenę z jednego filmu o rycerzach.
- Szanowny stworze – powiedziała cichutko ze spuszczoną głową, po czym chrząknęła i zaczęła jeszcze raz. W końcu dla stwora to takie ważne, więc nabrała powietrza w płuca, spojrzała odważnie w oczy na sznurkach i wyciągając dłoń, którą dotknęła miejsca gdzie zazwyczaj znajduje się lewe ramię, uroczystym tonem rzekła:
- Szanowny stworze, za twoje zasługi, cierpliwość w czekaniu pod moim łóżkiem i bezpieczne dostarczenie mnie do mojego księstwa, nadaję ci imię Pompon!
Ależ ten stwór się ucieszył. Jak podskakiwał, jak popiskiwał! Widać że bardzo podobało mu się jego imię.
- Jestem Pompon, jestem Pompon – cieszył się – Pomponik, Pomponiątko
Ciocia Śmieszka zaśmiewała się na ten widok zaraźliwym śmiechem, śmiała się więc i Asia. Nagle poczuła się z siebie taka zadowolona i szczęśliwa, chyba jak nigdy dotąd.
Śmiali i cieszyli się tak długo, że ciocia Śmieszka aż musiała otrzeć łzy z oczu, a Asię rozbolały mięśnie brzucha. No kto by pomyślał, że strach przyniesie jej tyle dobrego i wesołego. Gdy wszyscy już się wyśmiali, wróżka zaprosiła ich by ruszyli w dalszą drogę, na spotkanie z poddanymi.
Przechodzili długimi korytarzami, łagodnie biegnącymi pod górę, aż doszli do dziedzińca znajdującego się w górnych partiach muszli.
- Księżniczko, czas abyś poznała swoich poddanych – poinformowała ją wróżka. - Najpierw jednak musisz się przebrać w odpowiednie szaty. Księżniczce nie przystoi występować w piżamce przed ludźmi.
No tak, Asia wciąż miała na sobie piżamkę w misie, którą kupiła jej mama.

Ciocia Śmieszka zaprowadziła dziewczynkę do jej komnat. W jednej z nich zgromadzone były damy dworu. Jak bardzo ucieszyły się na jej widok! Wszystkie zaczęły ją tak ściskać z radości, że przez moment Asia pomyślała, iż ją uduszą. Na szczęście damy dworu znały umiar i zaraz po wylewie czułości, ustawiły się w rządku, po czym zaczęły się przedstawiać. Miały dziwne imiona, pierwsza z nich nazywała się Hiacynta, druga – Kryształa, trzecia – Werbena, a czwarta najmłodsza, chyba w wieku Asi – Lili.
Wszystkie miały na sobie przepiękne suknie haftowane złotą nitką i drogimi kamieniami. Asia zawsze marzyła o takich strojach. Tym razem nie musiała o nich marzyć. Damy dworu zaprowadziły Asię do jej komnaty – garderoby. Dziewczynka aż otworzyła buzię na widok tych wszystkich, pięknych sukienek.
- Łaaaaaaał – zachwyciła się – czy, czy to moje sukienki, dla mnie? - zupełnie zapomniała o tym, że jest nieśmiała. - Mogę przymierzyć tę niebieską? Albo nie, tą różową? Albo tą złota?
- Księżniczko, którą tylko zechcesz, wszystkie są twoje – odparła Ciocia Śmieszka, która nadal towarzyszyła Asi.
Asia pozwoliła ubierać się damom w złotą suknię. Damy dworu zadbały o ty by pięknie wyglądała, układały fałdy na jej długim trenie, upinały włosy, kręciły loki i wpinały złote kwiatki. Asia stała przed lustrem obserwując swoją przemianę. Wkrótce poczuła się, jak najprawdziwsza księżniczka. Sama siebie nie mogła poznać, wyglądała tak pięknie i dostojnie. Damy dwory też były zachwycone jej przemianą.
- Czas najwyższy na poznanie twoich poddanych – rzekła Ciocia Śmieszka.
Asia ruszyła powoli we wskazanym przez wróżkę kierunku. To już nie była mała Asia. Wraz z przemianą wyglądu, również w serduszku Asi coś się zmieniło. Poczuła się silna i odważna, na tyle by stanąć twarzą w twarz z całym tłumem swoich poddanych i przywitać się z nimi.

Księżniczka szła długim korytarzem w kierunku tarasu, za nią podążała wróżka oraz damy dworu. Był to prawdziwy książęcy orszak. Zanim wkroczyły na taras, dwoje służących rozsunęło przed nimi kotary. I tak do niedawna nieśmiała dziewczynka, wystąpiła przed tłumem tysiąca osób.
Ludzie wiwatowali na jej widok. Podrzucano czapki w górę, machano chorągiewkami i kwiatami. Wszyscy bardzo się cieszyli z pojawienia księżniczki. Po wiwatach nadszedł czas na przemówienie. Myślicie, że Asia się wstydziła? Nic z tego. Dzielnie zrobiła krok do przodu, skłoniła głowę w geście przywitania i podniosła dłoń lekko w górę, by uciszyć krzyki.
- Moi kochani, poddani – zaczęła i sama była zaskoczona mocą swojego głosu. – Przybyłam tu by być waszą księżniczką, rządzić i razem z wami tworzyć szczęśliwą Krainę Tajemnic. Jeśli będziecie mieli jakieś pytania lub kłopoty, proszę przychodźcie do mnie, ja jako wasza księżniczka będę wam zawsze pomagała.
Na te słowa tłum zaczął skandować i krzyczeć:
- Vivat księżniczka Joanna, niech żyje! Brawa dla naszej władczyni!!!
Asia uśmiechała się pozdrawiając tłum, przyglądała się swoim poddanym i coś ją bardzo zaniepokoiło. Nie tylko twarz strażnika, który ich wpuszczał do zamku, była szara. Tutaj wszyscy ludzie mieli szare twarze i podkrążone oczy.

Wracając do komnat, Asia zapytała Ciocię Śmieszkę:
- Dlaczego moi poddani mają szare i zmęczone twarze?
- Księżniczko, cieszę się że to dostrzegłaś. Od kilku miesięcy nasi medycy łamią sobie głowy nad tym problemem. Być może to jakiś nowy wirus, którego nie znamy, być może to coś innego. Do tej pory nie udało nam się wyjaśnić, co się dzieje. Niestety coraz więcej ludzi zapada na tę chorobę i tracą siły.
- Nie można tego tak zostawić, trzeba coś zrobić – z przejęciem postanowiła Asia. - Czy mogę porozmawiać z medykami?
- Ależ oczywiście, co tylko zechcesz – odrzekła Ciocia Śmieszka. - W takim razie zaraz zorganizuje audiencję w sali tronowej.
Sala tronowa była ogromna. Oczywiście był w niej złoty tron wyściełany czerwonym pluszem i strażnicy w zbrojach z halabardami po jego obu stronach. Gdy Asia wkroczyła do sali, strażnicy stanęli na baczność.
- Spocznij – odrzekła Asia, gdy już usadowiła się na tronie. Nie spodziewała się że to zadziała tak jak na filmie o żołnierzach, który ostatnio oglądała z tatą. A jednak zadziałało. Strażnicy zmienili postawę, na bardziej wygodną. W międzyczasie damy dworu ułożyły i poprawiły Asi suknię, tak by tren układał się pięknie wokół tronu. Wkrótce do sali wkroczyło trzech siwych panów w okularach, niosących zwoje papieru.
- Księżniczko, oto twoi nadworni medycy i naukowcy – przedstawiła ich wróżka
- Witaj księżniczko – przywitali się mędrcy – pozwól, że podzielimy się z tobą naszymi odkryciami.
Na przód wystąpił jeden z panów, rozwinął wielki rulon i zaczął odczytywać:
- Dnia piątego koła, w gnieździe sokoła, 35 słońca, my jako Rada Mądrych Krainy Tajemnic, po wykonaniu szeregu badań, doszliśmy do wniosku, że szara choroba jest wynikiem złej diety. Jest ona roznoszona przez malutkie żyjątko niewidoczne ludzkim okiem, którego nie można niczym zwalczyć. Stworzonko to jest odporne na wszystkie nasze lekarstwa – zakończył mędrzec zwijając rulon.
Asia zamyśliła się. Przypominała sobie czas, gdy ona sama była chora na grypę i mama dawała jej dużo witaminy C. Kazała jeść również, dużo świeżych warzyw oraz owoców, kiszoną kapustę i czosnek. Wtedy Asia w ciągu tygodnia wyzdrowiała. Podczas tej choroby też miała buzię, w innym niż zazwyczaj kolorze - bladą, prawie jak jej poddani teraz. Pomyślała więc, że może warto spróbować z tą kiszoną kapustą, czosnkiem i warzywami, przecież im nie zaszkodzi.
- Czy mamy w księstwie kiszoną kapustę? - zapytała
- A co to takiego? – zdziwili się mędrcy
Asia zaskoczona pytaniem, opowiedziała im wszystko co wiedziała na temat kiszonej kapusty. Całe szczęście, że widziała jak mama ją przygotowuje. Najpierw surową kapustę kroi w paseczki, potem ugniata drewnianą pałką w kamionkowej beczułce, soli, dodaje marchewki, przyprawy. Na koniec przyciska czymś ciężkim i już po tygodniu cała rodzina zajada się najpyszniejszą domową kapustą kiszoną.
- Ale co to są marchewki i kapusta? - mędrcy nadal nic nie rozumieli.
To było wyzwanie! Okazało się, że w księstwie nigdy nie widziano ani kapusty, ani marchewek o czosnku już nie wspominając.
Asia ponownie się zamyśliła... Nagle coś jej zaświtało w głowie.
- A gdzie się podział Pompon? - zapytała
- Ach pewnie gdzieś buszuje w zamkowych ogrodach – odpowiedziały damy dworu.
- Zawołajcie go szybko, proszę – Asi aż zapłonęły policzki, bo miała pewien plan.
Pompon zjawił się bardzo szybko, uszczęśliwiony wezwaniem księżniczki.
- Czym mogę ci służyć Wasza Wysokość? - zapytał oddanie
- Mój drogi Pomponie, czy możesz wrócić do mojego domu, coś zabrać z niego i przynieść mi to tutaj?
- Ależ oczywiście księżniczko
- W takim razie posłuchaj: gdy wyjdziesz z mojego pokoju, w korytarzu stoi komódka, w pierwszej szufladce od góry znajdują się nasiona, które moja mama sadzi w naszym ogródku warzywnym. Przynieś je wszystkie proszę, spróbujemy tutaj założyć ogródek.
- Jak sobie życzysz księżniczko – odrzekł Pompon
- Tylko uważaj i nie przestrasz moich rodziców.
- Będę uważał księżniczko – odrzekł Pompon i na oczach wszystkich skulił się i zniknął w niewidocznym przejściu pomiędzy światami.
Zjawił się niemal natychmiast z powrotem. Obładowany małymi papierowymi torebeczkami. Asia nie bacząc na suknię z trenem uklękła przed nim na podłodze i zaczęła przeglądać przyniesione torebki.
- Jest – krzyknęła uradowana podnosząc w górę dłoń z torebeczką z zielonym zdjęciem. Na zdjęciu widniała piękna, rozłożysta głowa kapuściana. - Słuchajcie, teraz musimy przygotować grządki w ogrodzie. Czy mamy tutaj łopaty i grabki?
Takie narzędzia na szczęście znano w księstwie.
Czym prędzej zwołano nadwornych ogrodników. Asia wyjaśniła im jak mają zasiać kapustę, marchewkę i inne warzywa. Ona sama wiedziała jak to się robi, w końcu nie raz pomagała mamie w ogrodzie. Teraz cała jej wiedza mogła się przydać i być może pomóc w uzdrowieniu poddanych.

Ogrodnicy szybko uwinęli się z przygotowaniem grządek. Przekopali odpowiedni obszar ogrodu, by ziemia była pulchna i miękka jak kołderka dla nasionek. Następnie ją wyrównali grabiami, a na koniec posadzili w rządkach marchewkę, kapustę, czosnek, buraki a nawet pomidory. Ciocia Śmieszka przeleciała nad przygotowanymi grządkami z konewką i podlała wszystko tajemniczą zieloną wodą. Takiego efektu się Asia nie spodziewała. Nagle wszystkie warzywa, jak na przyspieszonym filmie, zaczęły rosnąć i dojrzewać. Asia przecierała oczy ze zdumienia, a Ciocia Śmieszka chichotała z radości. Udała jej się niespodzianka.
W przeciągu godziny warzywa były gotowe do zbioru.
Księżniczka dalej realizowała swój plan.
Tym razem na audiencję zostali zaproszeni nadworni kucharze. Asia wyjaśniła im jak powinni zrobić kiszoną kapustę, i jakie surówki oraz soki robi się ze świeżych warzyw. Kucharze niezwłocznie przystąpili do pracy. A niesamowita Ciocia Śmieszka znów dodała do kapusty jakąś tajemniczą przyprawę, która sprawiła że kapusta ukisiła się w przeciągu zaledwie godziny! Czyli zajęło jej to dokładnie tyle czasu, ile trwają dwie bajki o Smerfach. Prawda, że szybko?

Kucharze przygotowali wspaniałą ucztę warzywną, na którą zostali zaproszeni wszyscy poddani. Asia w napięciu przyglądała się czy nowe potrawy przypadną do gustu ludziom z Krainy Tajemnic. Sama dobrze pamiętała, że kiedyś nie doceniała znaczenia warzyw i grymasiła gdy mama podawała jej surówki na obiad lub gotowane na parze warzywa.
Na szczęście jej poddani byli zachwyceni nowymi smakami, a największym powodzeniem cieszyła się kiszona kapusta.
Każdy chciał wiedzieć jak się uprawia takie dziwne i smaczne rośliny.
Widząc co się dzieje księżniczka Asia wydała dekret, w którym postanowiła, iż każdy kto zechce hodować w swoim ogrodzie warzywa, dostanie w prezencie zestaw nasion oraz książkę kucharską z przepisami nadwornych kucharzy. Dekret też umożliwiał każdemu, kto zechce uczestnictwo w specjalnych kursach ogrodniczych, organizowanych przez nadwornych ogrodników. Każdy, kto chciał mógł też zaprosić do siebie Ciocię Śnieżkę, jeśli nie miał cierpliwości do czekania na zbiory. Jak się zapewne domyślacie ta ostatnia część nie została zapisana w dekrecie, bo zwykła przyjaźń i chęć pomocy najlepiej sprzyjają tego typu potrzebom.

Uczta warzywna trwała do późnych godzin nocnych. Wszyscy nagle dostali tak dużego wigoru, że zaczęli tańczyć, a nadworna orkiestra przygrywała coraz szybsze i coraz skoczniejsze melodie. Jeszcze tego samego wieczora twarze poddanych Asi nabrały zdrowego, rumianego koloru. Nawet najstarszy staruszek i starowinka w księstwie, zostawili swoje laski i wzięli się pod łokcie, razem podskakując przez długie godziny.

Asia również uczestniczyła w tych zabawach, tylko zanim zaczęła tańczyć, poprosiła Lili, najmłodszą z dam dworu, by pomogła jej zmienić sukienkę na krótszą i lżejszą. Dziewczynki szybko pobiegły do komnaty-garderoby. Ubrały się w najbardziej kołujące sukienki i razem w podskokach powróciły na dziedziniec zamkowy, gdzie puściły się w tany do samego końca uczty.

Gdy ostatni gość opuścił dziedziniec, Ciocia Śmieszka zabrała Asię do komnaty sypialnej i ułożyła ją do snu, w olbrzymim puchatym łożu z baldachimem. Usiadła na jego brzegu, tak jak za pierwszym razem, kiedy poznały się w asinym pokoju, i głaszcząc ją po głowie, tak do niej przemówiła:
- Księżniczko jestem z ciebie niesamowicie dumna. Bardzo mądra jest z ciebie dziewczynka i mądrze dbasz o swoich poddanych. Jeszcze wiele się od ciebie dobrego nauczą, zobaczysz. Śpij teraz smacznie, a jutro znów się spotkamy – zachichotała i ucałowała Asię w czółko.
Asia przeciągnęła się w mięciutkiej, pachnącej pościeli, przytuliła do poduchy i bardzo szybciutko usnęła...

***
- Kochanie wstawaj, czas jechać na kolonie – wołała mama z kuchni.
Asia otworzyła oczy, rozejrzała się dookoła i stwierdziła ze smutkiem, że znów jest zwykłą, małą Asią we własnym pokoju. Już jej łzy napłynęły do oczu, gdy zorientowała się że coś zaciska w dłoni.
- O nie – pomyślała – więc to nie był sen!
Asia w dłoni trzymała, breloczek z puchatym, czarnym i rogatym Pomponem!
- O co tu chodzi?– myślała zaciekawiona
- Kochanie, pospiesz się autokar nie będzie na nas czekał.
Dziewczynka szybko ubrała się i pobiegła do kuchni zjeść śniadanie. Rodzice zawieźli ją samochodem na miejsce wyjazdu małych kolonistów. Autokar już czekał, a w jego otwartych drzwiach na stopniach, by wszystkich dobrze widzieć, z listą uczestników stała...... nie uwierzycie! Stała Ciocia Śmieszka!
Gdy wróżka wyczytała imię i nazwisko Asi, dziewczynka pożegnała się z rodzicami, po czym odważnie i z uśmiechem do autokaru. Gdy przechodziła obok wróżki Ciocia Śmieszka puściła do Asi oczko! Tak to musiała być ona! Tylko dzisiaj nie miała skrzydeł i ubrana byłą w koszulkę oraz zwykłe spodnie, za to cały czas się uśmiechała i chichotała. Na tym jednak cuda się nie zakończyły. W to już z pewnością nie uwierzycie. Wiecie kto siedział w autokarze? Lili!! Tak, siedziała i to na pewno była najmłodsza dama dworu. Obok niej było akurat wolne miejsce, chyba czekało specjalnie na Asię.
- Cześć, jestem Asia – przedstawiła się Asia
- Lila – przedstawiła się Lila. – O masz fajny breloczek, co to jest?
- To jest Pompon, mój przyjaciel, chcesz usłyszeć bajkę o nim?
- Pewnie! - Lila patrzyła na Asię z zafascynowaniem – a będziemy spały w tym samym pokoju?
- Pewnie – ucieszyła się Asia
Autokar ruszył, dziewczynki machały na pożegnanie swoim rodzicom. Rodzice Asi byli zdumieni, tym że ich córka przez jedną noc tak bardzo się odmieniła. Jak to zwykle bywa, myśleli że to sam fakt wyjazdu zmienił przekonania Asi. Nie mieli pojęcia jak bardzo się mylili. Byli zbyt dorośli aby wiedzieć, że ich mała córeczka w Krainie Tajemnic, jest najprawdziwszą księżniczką i czeka ją jeszcze niejedno trudne wyzwanie... ale to tym w następnej opowieści....


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz