Nieśmiałość i lęk przed nieznanym, to zmora niektórych dzieci. Ta bajka ma na celu przełamanie obaw przed poszerzeniem strefy komfortu i ukazanie korzyści jakie płyną z odkrywania nieznanego.
Za siedmioma ulicami, za siedmioma
sklepami, całkiem niedaleko dużego osiedla, w małym domku z
ogródkiem mieszkała wraz z rodzicami, dziewczynka o imieniu Asia.
Asia była najzwyklejszą dziewczynką
pod słońcem. No, może nie była zbyt duża. Właściwie to była
najniższa w klasie Ic, i wszyscy wołali na nią Mała Asia. To
bardzo smuciło dziewczynkę, bo wcale nie chciała być mała.
Marzyła by być już dużą i to nie tylko dorosłą, ale pragnęła
być jedną z najwyższych dziewczynek w swojej klasie, by już nikt
nigdy nie nazwał ją „Małą Asią”.
Asia ukończyła siedem lat i choć
dziadek cały czas przypominał jej o tym jaka już jest dorosła i
odpowiedzialna, to Asia wcale a wcale się taka nie czuła. W klasie
miała tylko jedną koleżankę, z którą czasami rozmawiała. Za to
bardzo często dokuczali jej chłopcy, wrzeszcząc za nią na
przerwach – Maluch, Mała Asia, Mała Asia! - Nienawidziła ich za
to. Przez to wszystko Asia, która i tak z natury była wstydliwa,
wstydziła się jeszcze bardziej. Do głowy jej nie przyszło aby
zacząć rozmowę z jakąś dziewczynką z klasy. Bała się, że
zaczepiona dziewczynka, zamiast miło z nią porozmawiać, będzie
się naśmiewała z Małej Asi. Dlatego bohaterka naszej historyjki,
zamiast bawić się z dziećmi na przerwach, nawiązywać przyjaźnie
i znajomości, uciekała w świat fantazji. Wyobrażała sobie
królewskie bale, na których tańczy jako jedna z najpiękniejszych
księżniczek, przygody, w których ratuje świat, elfy i wróżki,
które czarami odmieniają jej życie.
Tak upłynął Asi samotny rok szkolny.
Odbyło się uroczyste zakończenie roku, dumni rodzice podziwiali
jej pierwsze w życiu świadectwo szkolne, na którym było wyraźnie
napisane, że Asia zdała do drugiej klasy. A następnego dnia
nastały wakacje.....
Jak cudownie było wylegiwać się w
łóżeczku, nie musieć wstawać tak wcześnie. Asia była prze
szczęśliwa. Również dlatego, że przyjechała do niej babcia, aby
opiekować się wnuczką, gdy rodzice będą w pracy. Babcia jest
kochana, gotuje pyszne obiadki, zna mnóstwo ciekawych historyjek.
Pozwala na wszystko i czasami nawet, potrafi się bawić zabawkami.
Taak, wakacje są cudowne – myślała Asia.
Czas mijał, upłynęły dwa pierwsze
tygodnie wakacji, aż tu nagle stało się coś, co się po prostu
nie mieści w głowie!
Babcia dostała zaproszenie na wyjazd
do sanatorium. Tak nagle, bez uprzedzenia. Asia nie mogła tego
pojąć, ale najgorsza w tym wszystkim była reakcja rodziców.
Wiecie co oni wymyślili? Postanowili wysłać Asię na kolonie!!!
Asia płakała cały dzień, nie
chciała nic jeść.
- Ci rodzice nic nie rozumieją! -
myślała - Jak mogą tak mnie krzywdzić?
Na nic się zdały tłumaczenia babci,
że taki niespodziewany wyjazd do sanatorium to dar losu, że takie
okazje się nie zdarzają, że jedzie ze swoją przyjaciółką, i że
wróci zdrowsza i wypoczęta itd. itd. Dla Asi nie miało to
znaczenia, czuła się źle bo skrzywdziła ją nawet jej ukochana
babcia. Jak mogła ją tak zawieść?
A rodzice? Oni też próbowali
opowiadać jak to fajnie jest na tych koloniach, jakie przygody ją
czekają, nowe koleżanki, koledzy.
– Aha – myślała Asia – czekają
mnie trzy tygodnie dokuczania, samotności i to jeszcze gorzej niż w
szkole, bo do domu wrócę dopiero po baaardzo długim czasie.
Oczywiście próbowała wyjaśnić rodzicom swoje obawy, ale rodzice
jej nie wierzyli, mówili tylko, że przesadza.
I co wy byście zrobili w takiej
sytuacji? Asia potrafiło tylko jedno. Płakała rzewnie w poduszkę
i wyobrażała sobie jak odchodzi w świat. I niech rodzice żałują,
że ją tak skrzywdzili. Kiedy wyobrażała sobie tę sytuacje, było
jej jeszcze bardziej żal samej siebie, więc płakała więcej, tak
że niemal zabrakło jej łez, lecz nic a nic to nie zmieniło.
W przeddzień wyjazdu, rodzice
spakowali Asi wielką torbę na kółkach. Mama wyjaśniła co wkłada
do środka, jak używać niektórych rzeczy, np. płynu do prania.
Strasznie dużo ich tam zapakowała. Po wielkim mocowaniu się,
upychani oraz dociskaniu, udało się w końcu zapiąć suwaki w
napęczniałej od nadmiaru zawartości torbie. Tata zastanawiał się
jak potem Asia sama to wszystko spakuje i jak poradzi sobie z
zapinaniem, ale mama ucięła rozważania, mówiąc że duża już
córeczka poprosi panią opiekunkę o pomoc.
Wieczorem układając Asię do snu,
mama dwa razy dłużej czytała dziewczynce książkę i trzy razy
mocniej ją wyściskała przed zgaszeniem światła. Mówiła, że
jest z niej dumna, ale Asia wolała myśleć, że mama ma wyrzuty
sumienia i stąd ta cała troska oraz komplementy.
Mama wychodząc z pokoju zgasiła
światło....
Asia długo nie mogła zasnąć,
wierciła się, płakała i bała. Bała się wyjazdu, nadal, ale
prócz tego bała się jeszcze stwora spod łóżka. Zawsze, kiedy
czuła się źle ten stwór dawał o sobie znać. A to skrobaniem, a
to mruczeniem, czasami trzaskaniem. Asię paraliżował strach tak
bardzo, że obgryzała paznokcie. Oczywiście nikt jej nie wierzył,
gdy opowiadała o stworze. Mama beształa ją tylko za paznokcie, a o
stworze nawet słyszeć nie chciała.
Rozumiecie więc, jak bardzo Asia bała
się tej nocy?
I jak to zwykle bywa, właśnie w
takiej beznadziejnej sytuacji, nastąpiły rzeczy niezwykłe. Zaczęło
się od chichotania, gdzieś pod sufitem.
Asia spojrzała w tamtym kierunku i
zobaczyła świecący punkcik, który stopniowo rósł i rósł, aż
stał się białą, chichoczącą panią, ze skrzydełkami ważki.
Asia w pierwszym odruchu schowała się
pod kołdrę, ale zaraz pomyślała, że ta pani jest ładna i się
śmieje, więc nie może być zła, tylko musi być dobra.
Wystawiła czubek głowy, tak aby
obserwować świecącą postać. Chichocząca pani sfrunęła z
sufitu i usiadła na brzegu asiowego łóżka.
- Witaj księżniczko, jestem Ciocia
Śmieszka, dobra wróżka. Przychodzę do wszystkich dzieci, które
za dużo płaczą, by je rozśmieszyć. Ty ostatnio pobiłaś
olbrzymi rekord. Płakałaś najwięcej ze wszystkich dzieci na
świecie, więc oto jestem by Ci pomóc i przywołać uśmiech na
twojej buzi.
Asia nie była w stanie nic powiedzieć,
obserwowała tylko prześliczną Ciocię Śmieszkę i słuchała z
niedowierzaniem, tego co ona mówi. Trzeba przyznać, że ciocia
Śmieszka była wyjątkowa. Śmiała się tak pięknie i była taka
ładna, że Asia gdyby nie strach też by się z nią chętnie
pośmiała.
Tymczasem dobra wróżka kontynuowała
swoje wyjaśnienia.
- Joanno, ty jeszcze tego nie wiesz,
ale jesteś prawdziwą księżniczką z Krainy Tajemnic. Czy
chciałabyś zobaczyć swoje królestwo, czy wolisz pozostać tutaj
i być Małą Asią?
Asia nie dowierzała, temu co słyszy.
Owszem, nie raz marzyła o tym i często bawiła się w księżniczkę,
ale w Krainie Fantazji przecież nigdy nie była. A co z rodzicami,
oni też są z tej krainy?
Ciocia Śmieszka chyba czytała w jej
myślach.
- Księżniczko, Kraina Tajemnic
rządzi się innymi prawami niż zwykłe życie tutaj. Tam czas
płynie zupełnie inaczej, a każdy z nas może żyć jednocześnie
w dwóch światach, tutaj i tam. Oczywiście jeśli tylko bardzo
tego chce. Teraz nadszedł moment abyś i ty podjęła decyzję, czy
chcesz żyć również w Krainie Tajemnic. Życie tam jest
przepiękne, pełne baśniowych zwierząt, przygód ale i trudnych
wyborów. Jeśli masz dobre serce nie masz się czego obawiać. Lecz
ostrzegam, czasami może być groźnie. Aby dostać się do Krainy
Tajemnic należy wykazać się wielką odwagą – czy jesteś na to
gotowa?
Asia zaczęła szybko przypominać
sobie, jak bardzo zawsze chciała być księżniczką. Mieć damy
dworu, stroje, klejnoty, mnóstwo przyjaciół do zabawy. Nadal nie
mogąc wykrztusić słowa, kiwnęła głową na znak gotowości.
- A więc Wasza Wysokość – och
jak bardzo podobał się Asi ten tytuł, aż ciarki ją przeszły po
plecach ze szczęścia – zapraszam na pierwszy sprawdzian. Zaraz
przyjdzie do ciebie twój przewodnik. Czekał on na ten moment od
wielu miesięcy. Tylko on może cię zaprowadzić do twojego
księstwa. Nie wolno ci stchórzyć, pamiętaj o tym –
zachichotała ciocia Śmieszka.
Asia z przerażenia otworzyła szeroko
oczy, czuła jakiś wielki podstęp, jednak na wycofanie się było
już za późno.
- Do zobaczenia w Krainie Tajemnic
księżniczko, pamiętaj nie bój się niczego – powtórzyła
odlatując wróżka. I tak jak się pojawiła, tak zniknęła, jako
mały punkcik na suficie.
Zapanowała zupełna ciemność. Taka
najgłębsza, jak to zawsze zaraz po zgaszeniu światła, zanim wzrok
przyzwyczai się do ciemności.
I właśnie w tych otchłaniach czerni,
spod łóżka zaczęły wydobywać się pomruki. Łóżko lekko
podskakiwało, a Asia znów nakryła się kołdrą dygocąc ze
strachu. Przez moment myślała, że serce podejdzie jej do gardła.
Drżąc, szybko analizowała wszystko co się wydarzyło i
przypomniała sobie słowa wróżki, by niczego się nie bała, i że
jest to tylko test. Tej myśli dziewczynka uchwyciła się kurczowo,
akurat w chwili, gdy spod łóżka wylazło coś wielkiego,
chrumkającego i sapiącego. To coś, po dłuższej chwili zaczęło
pogwizdywać sobie, chyba tak dla zabicia czasu.
Asia zdziwiona, wyjrzała jednym okiem
spod kołdry. Przy jej łóżku stał wielki włochaty stwór z
rogami. Wyglądał jak ogromny, czarny pompon. Asię to duże coś
najpierw przestraszyło, ale zaraz potem wyczuła przyjacielskie
nastawienie. Może to przez to, że wygwizdywał wesołą melodyjkę?
Asia postanowiła być odważna. Wyszła
spod kołdry i przyglądała się ciekawie rogatemu pomponowi, choć
w każdej chwili była gotowa by znów schować się pod kołdrę.
Stwór widząc, że Asia w miarę
opanowała się, przestał gwizdać. Odchrząknął i zaskakująco
cieniutkim głosikiem zaczął mówić:
- Wasza Wysokość, jestem twoim
przewodnikiem do Krainy Tajemnic. Mam cię tam dostarczyć całą i
zdrową, jeśli tylko tego zechcesz. A ty, jeśli się dobrze
spiszę, w nagrodę odznaczysz mnie imieniem.
Asia jeszcze nie była w stanie wydobyć
z siebie głosu. Pamiętajmy że była bardzo nieśmiała i
wstydliwa. Lecz cieniutki głos stwora przekonał ją na tyle, że
była skłonna mu zaufać. Postanowiła podejść do niego by go
dotknąć. Ostrożnie wyciągnęła dłoń i pogłaskała niezwykle
miękkie futro. Włosy te nie przypominały sierści żadnych znanych
dotąd Asi zwierząt. Były grube, mięciutkie, trochę takie jak
wełna, z której babcia dziergała swetry na drutach.
- Jaka jest decyzja Waszej Wysokości
?– zapiszczał stwór – przenosimy się?
- Dobrze – cienkim głosikiem
odpowiedziała Asia spuszczając głowę, tak jak to zawsze robią
dzieci, które są bardzo ale to bardzo nieśmiałe.
- Zapraszam, więc do podróżowania.
Proszę się we mnie wtulić i mocno trzymać.
Asia, przylgnęła do miękkiego futra
stwora. Próbowała go objąć, ale on składał się chyba z samych
włosów. Umościła się w nim więc, otulając jak ciepłym szalem.
- Prawdziwy pompon – zdążyła
tylko pomyśleć zanim jakaś siła zassała ją razem ze stworem do
niewidzialnego portalu, a zaraz potem wyrzuciła na coś miękkiego.
***
Potoczyli się razem po lawendowej,
pachnącej trawie. Był dzień, śpiewały ptaki, dookoła łąki na
której wylądowali, rosły różowe drzewa. W oddali na wzgórzu
stał... zamek? Zamek, a może coś, co w normalnych bajkach powinno
być zamkiem. Ta budowla wyglądała jak muszla wielkiego ślimaka,
tyle że z dużą ilością okiem i chorągwiami na szczycie.
- Oto cel naszej podróży Wasza
Wysokość. Gdy przekroczymy wrota twojego zamku, nagrodzisz mnie
imieniem, dobrze?
- Dobrze – nadal cicho i nieśmiało
odpowiadała Asia
Ruszyli w drogę ku zamkowi. Asia
przyglądała się ukradkiem stworowi. Co za dziwne stworzenie z
niego było. Nie miał nóg, poruszał się chodząc chyba na tych
swoich włoso-sznurkach, rogi wyrastały... chyba z głowy – jeśli
ją miał tam w środku. Oczy były w normalnym miejscu, ale chyba
wyrastały na specjalnych sznurkach, tak jak rogi u ślimaka. A buzia
to była długa, cienka trąbka zakończona ustami. Nie wiadomo czy
miał uszy, za to wydawał dużo dźwięków
charkająco-chrumkających.
- I ten piskliwy głosik – myślała
dziewczynka – Ależ on jest śmieszny i sympatyczny, szkoda że
tyle czasu się go bałam.
Wędrowali sobie równym krokiem (o ile
jedno z nich kroczyło), w milczeniu i podziwiali otaczającą ich
niezwykłą przyrodę. Ciocia Śmieszka miała rację, ta kraina jest
piękna i zupełni inna niż nasz ludzki świat. Droga nie była ani
twarda, ani kamienista, bardziej przypominała bieżnię, która
biegnie wokół boiska przy szkole Asi. Nie była też jednolitego
koloru, przez całą jej długość biegły tęczowe fale. Niektóre
krzewy przy drodze, miały zamiast kwiatów puchate kłębuszki w
pastelowych kolorach. Asia dotknęła jednego z nich, a puch oblepił
jej palce. Próbowała go strzepnąć, ale to coś za bardzo nie
chciało się odkleić. Stwór obserwował poczynania dziewczynki:
- To się je – wyjaśnił –
spróbuj, jest nawet dobre.
Asia oblizała palec, faktycznie te
puszki smakowały jak wata cukrowa, choć nie były aż tak słodkie.
Od teraz korzystając z każdego mijanego krzewu, do woli częstowała
się różnymi kolorami puszków.
- Ciekawe – myślała – czy te
owoce są jak słodycze? Czy też mają witaminy, i czy mama
pozwalałby mi je jeść przed obiadem?
Powoli dochodzili do zamku. Zaczęli
się już wspinać po wzgórzu i wtedy właśnie zleciała do nich
Ciocia Śmieszka.
- Gratuluję księżniczko –
zachichotała – jestem z ciebie dumna, dałaś wyraz prawdziwej
odwagi, stając oko w oko ze swoim strachem. Widzę też, że chyba
się polubiliście.
Asia z uśmiechem pokiwała głową.
Słowa wróżki ośmieliły ją i i dodały otuchy. W końcu to jest
ktoś, kogo już zna, więc powoli przestawała się wstydzić.
Ciocia Śmieszka wzięła lepką od
pianek rączkę Asi i tak trzymając się za ręce, powędrowali ku
bramie wielkiej muszli.
Przed grubymi, drewnianymi, okutymi
żelazem wrotami zatrzymali się. Ciocia Śmieszka pociągnęła za
łańcuch wiszący z prawej strony bramy. Dobiegły ich odgłosy
dzwonienia zza murów, po czym uchyliło się małe okienko, przez
które wyjrzała szara, wąsata twarz.
- Kto tam? – zapytała basem
twarz.
- Jej Wysokość z Ciocią Śmieszką
i stworem bez imienia – odpowiedziała wróżka.
Okienko zamknęło się z trzaskiem. Po
drugiej stronie bramy coś zaszurało i wrota z łoskotem otworzyły
się.
Ruszyli. Stwór zaczął wydawać
przedziwne dźwięki, wręcz popiskiwać, chyba coś się z nim
działo.
- Aaaa tak – przypomniała sobie
Asia– on się cieszy, że zaraz dostanie imię.
Zanim wyszli z korytarza bramy, Asia
zatrzymała się. Jej towarzysze uczynili to samo. Zapadła uroczysta
cisza, ponieważ wszyscy wiedzieli co ma teraz nastąpić. Asia
gorączkowo próbowała sobie wyobrazić lub przypomnieć jak powinna
wyglądać taka ceremonia nadania imienia. Przez głowę przelatywały
jej różne obrazy z chrzcin małego kuzyna Pawełka, ale to nie, nie
pasowało do tej chwili.
- O już wiem – pomyślała
przypominając sobie scenę z jednego filmu o rycerzach.
- Szanowny stworze – powiedziała
cichutko ze spuszczoną głową, po czym chrząknęła i zaczęła
jeszcze raz. W końcu dla stwora to takie ważne, więc nabrała
powietrza w płuca, spojrzała odważnie w oczy na sznurkach i
wyciągając dłoń, którą dotknęła miejsca gdzie zazwyczaj
znajduje się lewe ramię, uroczystym tonem rzekła:
- Szanowny stworze, za twoje zasługi,
cierpliwość w czekaniu pod moim łóżkiem i bezpieczne
dostarczenie mnie do mojego księstwa, nadaję ci imię Pompon!
Ależ ten stwór się ucieszył. Jak
podskakiwał, jak popiskiwał! Widać że bardzo podobało mu się
jego imię.
- Jestem Pompon, jestem Pompon –
cieszył się – Pomponik, Pomponiątko
Ciocia Śmieszka zaśmiewała się na
ten widok zaraźliwym śmiechem, śmiała się więc i Asia. Nagle
poczuła się z siebie taka zadowolona i szczęśliwa, chyba jak
nigdy dotąd.
Śmiali i cieszyli się tak długo, że
ciocia Śmieszka aż musiała otrzeć łzy z oczu, a Asię rozbolały
mięśnie brzucha. No kto by pomyślał, że strach przyniesie jej
tyle dobrego i wesołego. Gdy wszyscy już się wyśmiali, wróżka
zaprosiła ich by ruszyli w dalszą drogę, na spotkanie z poddanymi.
Przechodzili długimi korytarzami,
łagodnie biegnącymi pod górę, aż doszli do dziedzińca
znajdującego się w górnych partiach muszli.
- Księżniczko, czas abyś poznała
swoich poddanych – poinformowała ją wróżka. - Najpierw jednak
musisz się przebrać w odpowiednie szaty. Księżniczce nie
przystoi występować w piżamce przed ludźmi.
No tak, Asia wciąż miała na sobie
piżamkę w misie, którą kupiła jej mama.
Ciocia Śmieszka zaprowadziła
dziewczynkę do jej komnat. W jednej z nich zgromadzone były damy
dworu. Jak bardzo ucieszyły się na jej widok! Wszystkie zaczęły
ją tak ściskać z radości, że przez moment Asia pomyślała, iż
ją uduszą. Na szczęście damy dworu znały umiar i zaraz po
wylewie czułości, ustawiły się w rządku, po czym zaczęły się
przedstawiać. Miały dziwne imiona, pierwsza z nich nazywała się
Hiacynta, druga – Kryształa, trzecia – Werbena, a czwarta
najmłodsza, chyba w wieku Asi – Lili.
Wszystkie miały na sobie przepiękne
suknie haftowane złotą nitką i drogimi kamieniami. Asia zawsze
marzyła o takich strojach. Tym razem nie musiała o nich marzyć.
Damy dworu zaprowadziły Asię do jej komnaty – garderoby.
Dziewczynka aż otworzyła buzię na widok tych wszystkich, pięknych
sukienek.
- Łaaaaaaał – zachwyciła się –
czy, czy to moje sukienki, dla mnie? - zupełnie zapomniała o tym,
że jest nieśmiała. - Mogę przymierzyć tę niebieską? Albo nie,
tą różową? Albo tą złota?
- Księżniczko, którą tylko
zechcesz, wszystkie są twoje – odparła Ciocia Śmieszka, która
nadal towarzyszyła Asi.
Asia pozwoliła ubierać się damom w
złotą suknię. Damy dworu zadbały o ty by pięknie wyglądała,
układały fałdy na jej długim trenie, upinały włosy, kręciły
loki i wpinały złote kwiatki. Asia stała przed lustrem obserwując
swoją przemianę. Wkrótce poczuła się, jak najprawdziwsza
księżniczka. Sama siebie nie mogła poznać, wyglądała tak
pięknie i dostojnie. Damy dwory też były zachwycone jej przemianą.
- Czas najwyższy na poznanie twoich
poddanych – rzekła Ciocia Śmieszka.
Asia ruszyła powoli we wskazanym przez
wróżkę kierunku. To już nie była mała Asia. Wraz z przemianą
wyglądu, również w serduszku Asi coś się zmieniło. Poczuła się
silna i odważna, na tyle by stanąć twarzą w twarz z całym tłumem
swoich poddanych i przywitać się z nimi.
Księżniczka szła długim korytarzem
w kierunku tarasu, za nią podążała wróżka oraz damy dworu. Był
to prawdziwy książęcy orszak. Zanim wkroczyły na taras, dwoje
służących rozsunęło przed nimi kotary. I tak do niedawna
nieśmiała dziewczynka, wystąpiła przed tłumem tysiąca osób.
Ludzie wiwatowali na jej widok.
Podrzucano czapki w górę, machano chorągiewkami i kwiatami.
Wszyscy bardzo się cieszyli z pojawienia księżniczki. Po wiwatach
nadszedł czas na przemówienie. Myślicie, że Asia się wstydziła?
Nic z tego. Dzielnie zrobiła krok do przodu, skłoniła głowę w
geście przywitania i podniosła dłoń lekko w górę, by uciszyć
krzyki.
- Moi kochani, poddani – zaczęła
i sama była zaskoczona mocą swojego głosu. – Przybyłam tu by
być waszą księżniczką, rządzić i razem z wami tworzyć
szczęśliwą Krainę Tajemnic. Jeśli będziecie mieli jakieś
pytania lub kłopoty, proszę przychodźcie do mnie, ja jako wasza
księżniczka będę wam zawsze pomagała.
Na te słowa tłum zaczął skandować
i krzyczeć:
- Vivat księżniczka Joanna, niech
żyje! Brawa dla naszej władczyni!!!
Asia uśmiechała się pozdrawiając
tłum, przyglądała się swoim poddanym i coś ją bardzo
zaniepokoiło. Nie tylko twarz strażnika, który ich wpuszczał do
zamku, była szara. Tutaj wszyscy ludzie mieli szare twarze i
podkrążone oczy.
Wracając do komnat, Asia zapytała
Ciocię Śmieszkę:
- Dlaczego moi poddani mają szare i
zmęczone twarze?
- Księżniczko, cieszę się że to
dostrzegłaś. Od kilku miesięcy nasi medycy łamią sobie głowy
nad tym problemem. Być może to jakiś nowy wirus, którego nie
znamy, być może to coś innego. Do tej pory nie udało nam się
wyjaśnić, co się dzieje. Niestety coraz więcej ludzi zapada na
tę chorobę i tracą siły.
- Nie można tego tak zostawić,
trzeba coś zrobić – z przejęciem postanowiła Asia. - Czy mogę
porozmawiać z medykami?
- Ależ oczywiście, co tylko
zechcesz – odrzekła Ciocia Śmieszka. - W takim razie zaraz
zorganizuje audiencję w sali tronowej.
Sala tronowa była ogromna. Oczywiście
był w niej złoty tron wyściełany czerwonym pluszem i strażnicy w
zbrojach z halabardami po jego obu stronach. Gdy Asia wkroczyła do
sali, strażnicy stanęli na baczność.
- Spocznij – odrzekła Asia, gdy
już usadowiła się na tronie. Nie spodziewała się że to
zadziała tak jak na filmie o żołnierzach, który ostatnio
oglądała z tatą. A jednak zadziałało. Strażnicy zmienili
postawę, na bardziej wygodną. W międzyczasie damy dworu ułożyły
i poprawiły Asi suknię, tak by tren układał się pięknie wokół
tronu. Wkrótce do sali wkroczyło trzech siwych panów w okularach,
niosących zwoje papieru.
- Księżniczko, oto twoi nadworni
medycy i naukowcy – przedstawiła ich wróżka
- Witaj księżniczko – przywitali
się mędrcy – pozwól, że podzielimy się z tobą naszymi
odkryciami.
Na przód wystąpił jeden z panów,
rozwinął wielki rulon i zaczął odczytywać:
- Dnia piątego koła, w gnieździe
sokoła, 35 słońca, my jako Rada Mądrych Krainy Tajemnic, po
wykonaniu szeregu badań, doszliśmy do wniosku, że szara choroba
jest wynikiem złej diety. Jest ona roznoszona przez malutkie
żyjątko niewidoczne ludzkim okiem, którego nie można niczym
zwalczyć. Stworzonko to jest odporne na wszystkie nasze lekarstwa –
zakończył mędrzec zwijając rulon.
Asia zamyśliła się. Przypominała
sobie czas, gdy ona sama była chora na grypę i mama dawała jej
dużo witaminy C. Kazała jeść również, dużo świeżych warzyw
oraz owoców, kiszoną kapustę i czosnek. Wtedy Asia w ciągu
tygodnia wyzdrowiała. Podczas tej choroby też miała buzię, w
innym niż zazwyczaj kolorze - bladą, prawie jak jej poddani teraz.
Pomyślała więc, że może warto spróbować z tą kiszoną
kapustą, czosnkiem i warzywami, przecież im nie zaszkodzi.
- Czy mamy w księstwie kiszoną
kapustę? - zapytała
- A co to takiego? – zdziwili się
mędrcy
Asia zaskoczona pytaniem, opowiedziała
im wszystko co wiedziała na temat kiszonej kapusty. Całe szczęście,
że widziała jak mama ją przygotowuje. Najpierw surową kapustę
kroi w paseczki, potem ugniata drewnianą pałką w kamionkowej
beczułce, soli, dodaje marchewki, przyprawy. Na koniec przyciska
czymś ciężkim i już po tygodniu cała rodzina zajada się
najpyszniejszą domową kapustą kiszoną.
- Ale co to są marchewki i kapusta?
- mędrcy nadal nic nie rozumieli.
To było wyzwanie! Okazało się, że w
księstwie nigdy nie widziano ani kapusty, ani marchewek o czosnku
już nie wspominając.
Asia ponownie się zamyśliła... Nagle
coś jej zaświtało w głowie.
- A gdzie się podział Pompon? -
zapytała
- Ach pewnie gdzieś buszuje w
zamkowych ogrodach – odpowiedziały damy dworu.
- Zawołajcie go szybko, proszę –
Asi aż zapłonęły policzki, bo miała pewien plan.
Pompon zjawił się bardzo szybko,
uszczęśliwiony wezwaniem księżniczki.
- Czym mogę ci służyć Wasza
Wysokość? - zapytał oddanie
- Mój drogi Pomponie, czy możesz
wrócić do mojego domu, coś zabrać z niego i przynieść mi to
tutaj?
- Ależ oczywiście księżniczko
- W takim razie posłuchaj: gdy
wyjdziesz z mojego pokoju, w korytarzu stoi komódka, w pierwszej
szufladce od góry znajdują się nasiona, które moja mama sadzi w
naszym ogródku warzywnym. Przynieś je wszystkie proszę,
spróbujemy tutaj założyć ogródek.
- Jak sobie życzysz księżniczko –
odrzekł Pompon
- Tylko uważaj i nie przestrasz
moich rodziców.
- Będę uważał księżniczko –
odrzekł Pompon i na oczach wszystkich skulił się i zniknął w
niewidocznym przejściu pomiędzy światami.
Zjawił się niemal natychmiast z
powrotem. Obładowany małymi papierowymi torebeczkami. Asia nie
bacząc na suknię z trenem uklękła przed nim na podłodze i
zaczęła przeglądać przyniesione torebki.
- Jest – krzyknęła uradowana
podnosząc w górę dłoń z torebeczką z zielonym zdjęciem. Na
zdjęciu widniała piękna, rozłożysta głowa kapuściana. -
Słuchajcie, teraz musimy przygotować grządki w ogrodzie. Czy mamy
tutaj łopaty i grabki?
Takie narzędzia na szczęście znano
w księstwie.
Czym prędzej zwołano nadwornych
ogrodników. Asia wyjaśniła im jak mają zasiać kapustę,
marchewkę i inne warzywa. Ona sama wiedziała jak to się robi, w
końcu nie raz pomagała mamie w ogrodzie. Teraz cała jej wiedza
mogła się przydać i być może pomóc w uzdrowieniu poddanych.
Ogrodnicy szybko uwinęli się z
przygotowaniem grządek. Przekopali odpowiedni obszar ogrodu, by
ziemia była pulchna i miękka jak kołderka dla nasionek. Następnie
ją wyrównali grabiami, a na koniec posadzili w rządkach
marchewkę, kapustę, czosnek, buraki a nawet pomidory. Ciocia
Śmieszka przeleciała nad przygotowanymi grządkami z konewką i
podlała wszystko tajemniczą zieloną wodą. Takiego efektu się
Asia nie spodziewała. Nagle wszystkie warzywa, jak na
przyspieszonym filmie, zaczęły rosnąć i dojrzewać. Asia
przecierała oczy ze zdumienia, a Ciocia Śmieszka chichotała z
radości. Udała jej się niespodzianka.
W przeciągu godziny warzywa były
gotowe do zbioru.
Księżniczka dalej realizowała swój
plan.
Tym razem na audiencję zostali
zaproszeni nadworni kucharze. Asia wyjaśniła im jak powinni zrobić
kiszoną kapustę, i jakie surówki oraz soki robi się ze świeżych
warzyw. Kucharze niezwłocznie przystąpili do pracy. A niesamowita
Ciocia Śmieszka znów dodała do kapusty jakąś tajemniczą
przyprawę, która sprawiła że kapusta ukisiła się w przeciągu
zaledwie godziny! Czyli zajęło jej to dokładnie tyle czasu, ile
trwają dwie bajki o Smerfach. Prawda, że szybko?
Kucharze przygotowali wspaniałą ucztę
warzywną, na którą zostali zaproszeni wszyscy poddani. Asia w
napięciu przyglądała się czy nowe potrawy przypadną do gustu
ludziom z Krainy Tajemnic. Sama dobrze pamiętała, że kiedyś nie
doceniała znaczenia warzyw i grymasiła gdy mama podawała jej
surówki na obiad lub gotowane na parze warzywa.
Na szczęście jej poddani byli
zachwyceni nowymi smakami, a największym powodzeniem cieszyła się
kiszona kapusta.
Każdy chciał wiedzieć jak się
uprawia takie dziwne i smaczne rośliny.
Widząc co się dzieje księżniczka
Asia wydała dekret, w którym postanowiła, iż każdy kto zechce
hodować w swoim ogrodzie warzywa, dostanie w prezencie zestaw nasion
oraz książkę kucharską z przepisami nadwornych kucharzy. Dekret
też umożliwiał każdemu, kto zechce uczestnictwo w specjalnych
kursach ogrodniczych, organizowanych przez nadwornych ogrodników.
Każdy, kto chciał mógł też zaprosić do siebie Ciocię Śnieżkę,
jeśli nie miał cierpliwości do czekania na zbiory. Jak się
zapewne domyślacie ta ostatnia część nie została zapisana w
dekrecie, bo zwykła przyjaźń i chęć pomocy najlepiej sprzyjają
tego typu potrzebom.
Uczta warzywna trwała do późnych
godzin nocnych. Wszyscy nagle dostali tak dużego wigoru, że zaczęli
tańczyć, a nadworna orkiestra przygrywała coraz szybsze i coraz
skoczniejsze melodie. Jeszcze tego samego wieczora twarze poddanych
Asi nabrały zdrowego, rumianego koloru. Nawet najstarszy staruszek i
starowinka w księstwie, zostawili swoje laski i wzięli się pod
łokcie, razem podskakując przez długie godziny.
Asia również uczestniczyła w tych
zabawach, tylko zanim zaczęła tańczyć, poprosiła Lili,
najmłodszą z dam dworu, by pomogła jej zmienić sukienkę na
krótszą i lżejszą. Dziewczynki szybko pobiegły do
komnaty-garderoby. Ubrały się w najbardziej kołujące sukienki i
razem w podskokach powróciły na dziedziniec zamkowy, gdzie puściły
się w tany do samego końca uczty.
Gdy ostatni gość opuścił
dziedziniec, Ciocia Śmieszka zabrała Asię do komnaty sypialnej i
ułożyła ją do snu, w olbrzymim puchatym łożu z baldachimem.
Usiadła na jego brzegu, tak jak za pierwszym razem, kiedy poznały
się w asinym pokoju, i głaszcząc ją po głowie, tak do niej
przemówiła:
- Księżniczko jestem z ciebie
niesamowicie dumna. Bardzo mądra jest z ciebie dziewczynka i mądrze
dbasz o swoich poddanych. Jeszcze wiele się od ciebie dobrego
nauczą, zobaczysz. Śpij teraz smacznie, a jutro znów się
spotkamy – zachichotała i ucałowała Asię w czółko.
Asia przeciągnęła się w
mięciutkiej, pachnącej pościeli, przytuliła do poduchy i bardzo
szybciutko usnęła...
***
- Kochanie wstawaj, czas jechać na
kolonie – wołała mama z kuchni.
Asia otworzyła oczy, rozejrzała się
dookoła i stwierdziła ze smutkiem, że znów jest zwykłą, małą
Asią we własnym pokoju. Już jej łzy napłynęły do oczu, gdy
zorientowała się że coś zaciska w dłoni.
- O nie – pomyślała – więc to
nie był sen!
Asia w dłoni trzymała, breloczek z
puchatym, czarnym i rogatym Pomponem!
- O co tu chodzi?– myślała
zaciekawiona
- Kochanie, pospiesz się autokar
nie będzie na nas czekał.
Dziewczynka szybko ubrała się i
pobiegła do kuchni zjeść śniadanie. Rodzice zawieźli ją
samochodem na miejsce wyjazdu małych kolonistów. Autokar już
czekał, a w jego otwartych drzwiach na stopniach, by wszystkich
dobrze widzieć, z listą uczestników stała...... nie uwierzycie!
Stała Ciocia Śmieszka!
Gdy wróżka wyczytała imię i
nazwisko Asi, dziewczynka pożegnała się z rodzicami, po czym
odważnie i z uśmiechem do autokaru. Gdy przechodziła obok wróżki
Ciocia Śmieszka puściła do Asi oczko! Tak to musiała być ona!
Tylko dzisiaj nie miała skrzydeł i ubrana byłą w koszulkę oraz
zwykłe spodnie, za to cały czas się uśmiechała i chichotała. Na
tym jednak cuda się nie zakończyły. W to już z pewnością nie
uwierzycie. Wiecie kto siedział w autokarze? Lili!! Tak, siedziała
i to na pewno była najmłodsza dama dworu. Obok niej było akurat
wolne miejsce, chyba czekało specjalnie na Asię.
- Cześć, jestem Asia –
przedstawiła się Asia
- Lila – przedstawiła się Lila.
– O masz fajny breloczek, co to jest?
- To jest Pompon, mój przyjaciel,
chcesz usłyszeć bajkę o nim?
- Pewnie! - Lila patrzyła na Asię
z zafascynowaniem – a będziemy spały w tym samym pokoju?
- Pewnie – ucieszyła się Asia
Autokar ruszył, dziewczynki machały
na pożegnanie swoim rodzicom. Rodzice Asi byli zdumieni, tym że ich
córka przez jedną noc tak bardzo się odmieniła. Jak to zwykle
bywa, myśleli że to sam fakt wyjazdu zmienił przekonania Asi. Nie
mieli pojęcia jak bardzo się mylili. Byli zbyt dorośli aby
wiedzieć, że ich mała córeczka w Krainie Tajemnic, jest
najprawdziwszą księżniczką i czeka ją jeszcze niejedno trudne
wyzwanie... ale to tym w następnej opowieści....